k

Poniżej przedstawiam listę 7 miejsc, w których nocowaliśmy podczas naszego ostatniego pobytu w Portugalii. Noclegów szukaliśmy często na miejscu na kilka godzin przed zameldowaniem się, więc nie jest to jakaś super przemyślana selekcja. Z tego artykułu dowiecie się jednak, gdzie można mieszkać podróżując po Portugalii zmieniając codziennie miejsce noclegu.

Zależało nam na obiektach z prywatnym pokojem, zwykle z aneksem kuchennym i z prywatną łazienką. Nie są to więc opcje najtańsze, bo najtaniej można spać w hostelach w wielołóżkowych salach. Poniżej lista hosteli, hoteli i prywatnych apartamentów, które są dostępne w przystępnych cenach oraz posiadają ciekawe atuty, które nas przyciągnęły: świetny widok, lokalizacja przy plaży surferów, klimat starej kamienicy... Zapraszam do zwiedzania!

#1 Lizbona - Bons Dias


Podróż po Portugalii zaczęliśmy od nocnej wędrówki po Lizbonie. Dotarliśmy na lotnisko po północy, a do hostelu po 1:00 w nocy.

Widok z okna w pierwszym miejscu, w którym nocowaliśmy był niesamowity. Widzieliśmy z góry morze czerwonej dachówki, kamienice, kościoły, place.

Warto dodać, że hostel Bons Dias był jednym z najtańszych w mieście. 

Za jeden nocleg w kwietniu daliśmy ok. 140 zł. Aktualne ceny w Lizbonie możesz sprawdzić tutaj.





#2 Lizbona - Apartament dla 4 osób

Drugą noc spędzaliśmy z naszymi znajomymi, więc potrzebowaliśmy apartamentu z dwoma sypialniami i salonem, w którym można by razem pogotować i coś zjeść.

Trafiliśmy na apartament wyposażony w salon z aneksem kuchennym i dwie wygodne sypialnie.

Klimat był idealny, żeby samemu przyrządzić jedzenie i zrobić wieczorem małą imprezę :)


#3 Lizbona - pokój na tyłach chińskiej knajpy

Na trzecią noc nie mieliśmy w ogóle noclegu, więc szukaliśmy go w ostatniej chwili na bookingu. Do Lizbony z okolic Sintry wróciliśmy późnym wieczorem i szukaliśmy w samochodzie na laptopie czegokolwiek w lokalizacji, gdzie można by jeszcze coś dobrego zjeść. 

Znaleźliśmy hostel, który okazał się znajdować na tyłach chińskiej knajpy, był zorganizowany na szybko i prowadzili go jacyś obcokrajowcy, których narodowości nie udało mi się ustalić. Jakość nie była super, ale klimat starej kamienicy i bliskość wielonarodowej gastronomii nadrabiały pewne braki pokoju. 

W nocy mieliśmy bardzo blisko do lokalnych knajp prowadzonych przez chyba wszystkie narodowości z Azji. Wyśmienite jedzenie przygotował nam pewien... zdaje się, że Nepalczyk.

Moją uwagę zwróciła konstrukcja tworząca łazienkę stworzona ze ścianek z gips-kartonu, który jest mi bardzo dobrze znany z moich inwestycji w nieruchomości :D

Koszt noclegu: 143 zł


#4 Sintra - miasto na końcu Europy


W Sintrze mieszkaliśmy w apartamencie znalezionym przez AirBnB. Właściciel miał klimatyczny dom z basenem dostępnym dla gości. Oprowadził nas też po swoim ogrodzie, gdzie pokazał nam wiele roślin, które w Polsce widujemy jedynie w torebkach z przyprawami: trawę cytrynową, liście laurowe, kolendrę.

Mieliśmy apartament z dwoma sypialniami i kuchnią, w której wieczorem znowu gotowaliśmy z przyjaciółmi. Tym razem zabrakło nam standardowo stosowanego do krewetek białego wina, więc krewetki smażone na maśle z dodatkiem czerwonego wina wyglądały trochę jak barszczyk... ;)

Właściciel domu pokazał nam też swojego... emu.




Oto co można zwiedzić mając bazę wypadową w Sintrze:

Przylądek Cabo da Roca

Najdalej wysunięta na zachód część Europy.

Skalisty brzeg ma 144 metry wysokości, a fale Oceanu Atlantyckiego uderzające w skały robią ogromne wrażenie.

Miejsce to jedna może okazać się bardzo niebezpieczne, gdy nie zachowa się ostrożności. W 2014 r. z klifu spadło dwoje Polaków.


Praia Grande, czyli Wielka Plaża


Największa i najłatwiej dostępna plaża w rejonie Sintry. Można na niej spotkać surferów, a nawet samemu nauczyć się surfować ponieważ na miejscu są szkółki surfingowe.

Na skałach przy plaży znajdują się ślady dinozaurów, które na mnie nie zrobiły szczególnego wrażenia bo są ledwo widoczne.

Spotkaliśmy jednak obchód naukowy jakichś studentów badających skały i ślady dinozaurów bardzo skrupulatnie. Coś więc pewnie ciekawego tam jest ;)



Zdjęcie zrobił mi Łukasz Goździuk
Praia Ursa

Przepiękna plaża, do której dojście wiedzie przez górski szlak przypominający wędrówkę którymś z łatwiejszych szlaków w Zakopanem ;) 

Po drodze spotkaliśmy wycieczkę dziewczyn z USA, które szły górskim szlakiem z zamkniętymi oczami trzymając się za ręce. Prowadzone były przez nauczycielkę jogi, z którą później ćwiczyły na plaży.





#5 Sagres - Miasteczko surferów

Po wyjeździe z rejonu Lizbony trafiliśmy do Algarve. Rejon ten słynie z kurortów okupowanych przez turystów z Niemiec i Anglii takich jak np. Faro. Warto więc odwiedzić mniejsze miejscowości, które są spokojniejsze i bardziej klimatyczne. Jedną z takich miejscowości jest Sagres. Nota bene, jest tam produkowane znane w całej Portugalii piwo o tej samej nazwie.

W Sagres zamieszkaliśmy w hotelu Tonel tuż przy Oceanie i z dobrym dostępem do plaży. Warunki w hotelu były doskonałe, a cena przystępna. Mieliśmy do dyspozycji przestronny salon z aneksem kuchennym. 

Kuchnia bardzo się przydała bo mogłem usmażyć moje ulubione ogromne krewetki argentyńskie (gambas), które można było kupić w pobliskim... Lidlu ;)

Super był też taras z widokiem na Ocean... no dobra, widok może był piętro wyżej, nam Ocean nieco zasłaniały zabudowania, ale też było fajnie.



Wybrzeże w okolicy Sagres:



Koszt noclegu w Sagres: 183 zł. 

Ceny w interesującym Cię terminie możesz sprawdzić tutaj.


#6 Porto - Piękny apartament w kamienicy




Pierwszą noc w Porto spędziliśmy w bardzo komfortowym apartamencie w starej kamienicy. A oto co nas rano obudziło:



W kolejnym wpisie napiszę więcej o samym Porto. Póki co przedstawiam ostatni hostel.


#7 Porto - Pokój w tanim Guest House


W tym hostelu wyraźnie widać wpływy Brytyjskiej cywilizacji. Dwa osobne krany na wodę ciepłą i zimną. Z kranu z ciepłą leci bardzo gorąca woda, z kranu z zimną bardzo zimna... Kto jest mi w stanie wyjaśnić jak się z tego korzysta...?

Niemniej jednak hostel Marfim Guest House był najtańszy ze wszystkich, w których nocowaliśmy w trakcie naszej podróży po Portugalii. Obsługa bardzo sympatyczna i pomocna, ogólnie przyzwoicie i wygodnie. Dużym mankamentem był jednak brak aneksu kuchennego. W Porto jest świetny targ ze świeżymi rybami i miałem dużą ochotę ostatniego dnia coś sobie usmażyć ;) 

Wkrótce kolejne wpisy o podróży po Portugalii, więc zapraszam do śledzenia bloga.

{ 1 komentarze... read them below or add one }

Najciekawsze materiały prosto na Twojego maila:

Zgadzam się z Polityką Prywatności

O autorze:

O autorze:
Wojciech Gil - przedsiębiorca, inwestor, prawnik. Właściciel WG Property sp. z o.o. (inwestycje w nieruchomości). Z wykształcenia prawnik i historyk, z zamiłowania pasjonat wszelkich form przedsiębiorczej działalności człowieka.

Śledź na Facebooku:

Wojciech Gil. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Reklama:

- Copyright © wojciechgil.pl -Metrominimalist - Designed by Johanes Djogan -